Swojskie jadło przygotowane przez uczestników projektu, pyszne wędliny, chlebek, ciasta różnego rodzaju, ryby, barszcz, zupa grzybowa uświetniły to spotkanie. Niewątpliwie była to atmosfera nawet więcej niż spotkania rodzinnego. Wyjątkowe kolędy w języku ukraińskim, kaszubskim i polskim wniosły w to spotkanie nowe światło z projektu: „Schodzili się i śpiewali”...
Każdy dzielił się z innymi niezwykłym, ciepłym słowem, uśmiechem i pragnieniem dobra.
Nie zabrakło życzliwych gestów w tej niepowtarzalnej atmosferze.
Sześciu uczestników spotkania przeczytało rozdziały, które znajdować się będą w skrzynkach. W atmosferze powagi i smutnej ciszy, poznano szczegóły DROGI WACŁAWA, do wykonanej w 1941 roku egzekucji.
Oto fragmenty z rozdziałów z książki "TAJEMNICZE POMORZE" Jolanty Nitkowskiej-Węglarz
Rozdział I
Zupa ze szczura
Przed słupską delegaturą Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich jeden z zatrudnionych w gospodarstwie Schöwów mężczyzn Józef Bosek zeznał:
"Rodzina Schöwów to byli dobrzy ludzie. Do jeńców dobrze się odnosili. Przed żandarmem kryli się z tym, że jadają z nami przy wspólnym stole. Spaliśmy w pościeli. Po pewnym czasie nieco nam sie pogorszyło, ale to tylko dlatego, ze nasze warunki kłuły w oczy okolicznych Niemców..."
Naganne postępowanie Gustawa Schöwego zmuszało żandarma Hermana do częstych wizyt. Do porządku przywoływał nie tylko gospodarza ale również i jego żonę Elzę oraz córki : dwudziestoletnią Elfridę i ośmioletnią Ingrid. Poza rodzinnym domem była córka Irmgard mieszkająca z dwójką dzieci w Berlinie i syn Waldemar - żołnierz z Wermachtu.
20 -letnia Elfrida pokochała Wacława ze wzajemnością, oboje wiedzieli, że uczucie to jest zabronione, jak jednak zabronić sercu kochać?
Wacław pracował u Schöwów jako robotnik i wiedział, że jest jednym z tych, którzy mieli dobrego pracodawcę i trudno mu było gdy widział codziennie Elfridę oprzeć się miłości. Klein Rakitt (Rokitki) była typową wsią. Rozmieszczone po obu stronach domki niewiele się od siebie różniły. Inni jednak stali się ludzie kiedy nastały czasy wojny. Czujne oczy sąsiadów niestety szpiegowały każde poruszenie się gospodarzy, ale nie spotykał ich taki ciężki trud, w którym musieliby jeść zupę ze szczura, jaką przygotowywali do jedzenia inni gospodarze Polakom koło Bytowa. Mieszkająca w Bochowie Anastazja Jarzębińska, pracowała w gospodarstwie Schöwów i jej zdaniem, że Elfrida i Wacław padli ofiarą donosu sąsiada Klucka. Na przełomie lutego i marca 1941 roku Wacław Niebrzegowski został aresztowany i osadzony w słupskim więzieniu pod zarzutem pohańbienia rasy niemieckiej.
Rozdział II
Niedozwolona miłość
Wacław zakochany w Elfridzie spotykał się z nią potajemnie, miłość ta była trudna, bo wciąż trzeba było ją ukrywać, ale oboje wiedzieli, że jest warta tego szaleństwa. Niestety kiedy wieści doszły do Niemców kazali potraktować Polaka jak w swych przepisach uznali...25 maja 1941 roku przyszła na świat córka Wacława Heidelöre. Niedługo po jej urodzeniu córki Elfridę aresztowano i umieszczono w lęborskim więzieniu. Elfridę bito i morzono głodem. Wreszcie zgolono jej włosy i w zimny październikowy dzień wyprowadzono na ulicę w worku narzuconym na nagie ciało.
Na plecach niosła tablicę z napisem: "Zbezcześciłam honor kobiety niemieckiej". Słaniała się pod uderzeniami wyrostków i rozwścieczonych kobiet. Nie szczędzono jej urazów i przekleństw, gdyby płakała może tłum byłby mniej agresywny. Przez to, że milczała skatowano ją do nieprzytomności. Na drugi dzień widowisko powtórzono. Było jej wszystko jedno. Za wszelką cenę chciała jednak przeżyć, bo w domu czekała malutka Heidelöre.
Rozdział III
Pomimo, iż rodzina próbowała pomóc Wacławowi niestety nie udało się to nikomu. Wiedział, że spotka go straszny los, ale do końca wierzył, że uda się rodzinie Showerów go uratować poprzez znajomości w służbach niemieckich....Niestety pomimo starań wielu ...nie udało się.....
Rozdział IV
Wacław zastanawiał się często dlaczego inne kobiety nie porwały tak serca jego jak Elfrida, ale w obozie łatwiej wytrzymuje się bez kobiet. Nie widzi się ich po prostu. Nie rozmawia z nimi ..
Choć nachodziły ich myśli co się z nimi stanie, z ich miłością to jednak świadomi byli, że nie mogą się przed nią uchronić....5 lipca 1941 roku przepisy były już inne i mógł jeszcze wtedy być może przeżyć.
Rozdział VI
Egzekucja
6 października 1941 roku żandarmi wsi Rokity, Rokitki i innych w promieniu 10 km otrzymali polecenie zebrania wszystkich Polaków w godzinach porannych i doprowadzenia ich 7 października do lasu za Rokitkami. Okoliczni gospodarze wiedzieli, co oznacza takie polecenie, co odważniejsi Niemcy starali się uchronić robotników przed udziałem w marszu. Do Rokitek spędzono kilkudziesięciu Polaków. Żandarmi wybrali leśną kotlinę niedaleko szosy. Sprowadzili mężczyzn i kazali czekać, nikt nie widział na co. Kilka minut przed dziesiątą nadjechało kilka samochodów osobowych i więźniarka. Niemcy otworzyli drzwi i wyprowadzili mężczyznę.....
Dwóch ludzi wyniosło beczkę. Piechowski widział cały przebieg egzekucji- niestety nie udało się go odnaleźć. W drodze powrotnej do Rokit Piechowski opowiadał szczegóły egzekucji autorce książki " Tajemnicze Pomorze". Mówił o ostatnim życzeniu,iż pragnął odpalić papierosa ale od .....Polaka.
Rozdział V
Jak dokonać kary?
Kara za zbrodnie była skrupulatnie obmyślona. Powieszenia należy dokonać posługując się w tym celu więźniami, w przypadku robotników innej narodowości. Za czyn ten każdy z więźniów otrzymuje trzy papierosy. Zdecydowano, że skazaniec musi umrzeć na stryczku. Tylko ranne zwierzę zasługuje na dobicie, narodowo obcy nie może liczyć na ten akt litości.
Jeszcze raz dziękujemy ludziom niezwykłej dobrej woli za nieoszacowany czas, wyjątkową obecność, wolontariat według kolejności alfabetycznej:
Bojarczuk Sabinie, Domienieckiemu Adamowi, Dorocie Finster-Dziadek , Katarzynie i Waldemarowi Jałoszyńskim, Kotłowskiej Małgorzacie, Kosińskiej Ewie i cudownym wolontariuszkom w strojach kaszubskich Martynie Bartelik i Michalinie Wolskiej, Mironowi Pobłockiemu, Agnieszce Stolc, , Katarzynie Sywanycz, Jolancie Szczerba, Waldemarowi Szweda, Zdzisławie Wenta, Beacie Woźniak.
Pani sekretarz Danucie Karczewskiej dziękujemy za szczególne słowa, kwiaty, chęć wspólnego przeżywania ważnych dla nas chwil. Wójtowi, Janowi Klasa, że wspiera nas w społecznych działaniach, pani Nadleśniczej Elżbiecie Popiel za darowiznę dzięki, której udało się postawić skrzynki, szczerą przychylność w społecznych działaniach oraz cenne, pozytywne słowa.
Projekt realizowany był ze środków Akumulatora Społecznego, który został dofinansowany ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, konkurs ogłoszony przez Fundację Parasol w Bytowie.